Shark ! czyli jak to jest z tymi rekinami...

Obraz
Każdy z nas pamięta film "Szczeki", gdzie drapieżne rekiny tylko czyhały na okazje.  Nic w tym dziwnego, ze na sama myśl o rekinach dostajemy gęsiej skorki.   Tak też było w moim przypadku. Gdy przyjechałam pierwszy raz na wyspę, pierwsze co rzuciło mi się w oczy to przystań ratownicza z kolorowa flaga, która wskazywała na obecność rekina w oceanie, niczym w "Słonecznym patrolu" . Myśl, która przewinęła mi się przez głowę to :" o nie! co ja tutaj robię".Jednak nie taki diabeł straszny jak go malują :-) Jestem na wyspie już ponad 2 lata i póki co żyję i mam się dobrze. Jeśli dostosujemy  się do wszelkich zakazów i nakazów , to ryzyko jest na prawdę niewielkie. Oczywiście, znajdziesz tu przepiękne plaże które są absolutnie zakazane i lepiej, by nie łamać przepisów, bo ryzyko obecności rekina jest na prawdę wysokie. Są to zazwyczaj plaże " otwarte" , z wysokimi falami, które stanowią pokusę dla wszystkich surferów. Na plażach otwart

Śladem niewolnika Anchainga

Mimo, że wyspa została zamieszkana dopiero w XVII wieku, skrywa w sobie wiele mrocznych legend i historii... Jedną z nich jest legenda o ciemnoskórym niewolniku o imieniu Anchaing, który uciekł wraz ze swoją żoną by u uniknąć kary. Anchaing odnalazł idealne miejsce do zamieszkania, na szczycie góry na wysokości 1351 mnpm. Zbudował schronienie w rodzaju namiotu z liści i drzew i tak wiódł spokojne życie na wolności z żoną i siedmiorgiem dzieci przez około 10 lat. Jeden dzień zaważył na ich losie do końca życia... Anchaing rozniecił ogień w ciągu słonecznego dnia i takim oto sposobem został zlokalizowany i schwycony. Co stało się dokładnie z życiem niewolnika, tego nie wiadomo... Niektóre legendy głoszą, że Anchaing został zastrzelony, a rodzina wróciła do niewoli, inne znów głoszą, że niewolnicy uszli z życiem i zostali uwolnieni. Ja osobiście nie wierzę w tą drugą legendę... Biorąc pod uwagę, że w tamtych czasach niewolnik nie miał żadnych praw, myślę, że zemsta była krwawa ... 

W każdym razie historia bardzo mnie zaciekawiła i w ten weekend postanowiłam złapać za plecak i ruszyłam tropen Anchainga. Szlak znajduje się w Salazie i liczy tylko 10 km ( w dwie strony) ale nie należy do najłatwiejszych

Początkowo powitał mnie piękny las z gigantycznymi bambusami. Następnie wejście na szczyt zmieniło się w dość stromą ściankę, więc wspinaczki górskiej jak i adrenaliny nie zabrakło. Gdy dotarłam na miejsce od razu zrozumiałam, dlaczego Anchaing schronił się w tym miejscu. Na samej górze rozprzestrzenia się ogromna polana i las, gdzie niewolnik mógł zbudować odpowiednie schronienie jak i przygotować miejsce do uprawy. Poza tym ogromnym plusem był punkt widokowy, z którego Anchaing mógł patrolować całą okolicę. Można powiedzieć, miejsce idealne, jednak brak czujności zgubił sielankowe życie naszego bohatera. Taka to oto historia Anchainga.

No to zaczynajmy !


Góra Ainchainga, to właśnie tu będziemy się wspinać!




Las bambusowy





Wejście na szczyt ...


No i mamy to ! Polana Ainchainga


I... przepiękne widoki !









Oczywiście owoców też nie zabrakło... Po drodze napotkałam na owoce nefles jak i mandarynki :-)








Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Tropem ukrytego skarbu na Oceanie Indyjskim. Historia pirata LA BUSE

Shark ! czyli jak to jest z tymi rekinami...

Jeden ze szlaków którego nie znajdziesz w przewodniku! Wodospad Chaudron