Mimo, że wyspa została zamieszkana dopiero w XVII wieku, skrywa w sobie wiele mrocznych legend i historii... Jedną z nich jest legenda o ciemnoskórym niewolniku o imieniu Anchaing, który uciekł wraz ze swoją żoną by u uniknąć kary. Anchaing odnalazł idealne miejsce do zamieszkania, na szczycie góry na wysokości 1351 mnpm. Zbudował schronienie w rodzaju namiotu z liści i drzew i tak wiódł spokojne życie na wolności z żoną i siedmiorgiem dzieci przez około 10 lat. Jeden dzień zaważył na ich losie do końca życia... Anchaing rozniecił ogień w ciągu słonecznego dnia i takim oto sposobem został zlokalizowany i schwycony. Co stało się dokładnie z życiem niewolnika, tego nie wiadomo... Niektóre legendy głoszą, że Anchaing został zastrzelony, a rodzina wróciła do niewoli, inne znów głoszą, że niewolnicy uszli z życiem i zostali uwolnieni. Ja osobiście nie wierzę w tą drugą legendę... Biorąc pod uwagę, że w tamtych czasach niewolnik nie miał żadnych praw, myślę, że zemsta była krwawa ...
W każdym razie historia bardzo mnie zaciekawiła i w ten weekend postanowiłam złapać za plecak i ruszyłam tropen Anchainga. Szlak znajduje się w Salazie i liczy tylko 10 km ( w dwie strony) ale nie należy do najłatwiejszych.
Początkowo powitał mnie piękny las z gigantycznymi bambusami. Następnie wejście na szczyt zmieniło się w dość stromą ściankę, więc wspinaczki górskiej jak i adrenaliny nie zabrakło. Gdy dotarłam na miejsce od razu zrozumiałam, dlaczego Anchaing schronił się w tym miejscu. Na samej górze rozprzestrzenia się ogromna polana i las, gdzie niewolnik mógł zbudować odpowiednie schronienie jak i przygotować miejsce do uprawy. Poza tym ogromnym plusem był punkt widokowy, z którego Anchaing mógł patrolować całą okolicę. Można powiedzieć, miejsce idealne, jednak brak czujności zgubił sielankowe życie naszego bohatera. Taka to oto historia Anchainga.
No to zaczynajmy !
Góra Ainchainga, to właśnie tu będziemy się wspinać!
Las bambusowy
Wejście na szczyt ...
No i mamy to ! Polana Ainchainga
I... przepiękne widoki !
Oczywiście owoców też nie zabrakło... Po drodze napotkałam na owoce nefles jak i mandarynki :-)
Komentarze
Prześlij komentarz