Posty

Wyświetlanie postów z wrzesień, 2019

Shark ! czyli jak to jest z tymi rekinami...

Obraz
Każdy z nas pamięta film "Szczeki", gdzie drapieżne rekiny tylko czyhały na okazje.  Nic w tym dziwnego, ze na sama myśl o rekinach dostajemy gęsiej skorki.   Tak też było w moim przypadku. Gdy przyjechałam pierwszy raz na wyspę, pierwsze co rzuciło mi się w oczy to przystań ratownicza z kolorowa flaga, która wskazywała na obecność rekina w oceanie, niczym w "Słonecznym patrolu" . Myśl, która przewinęła mi się przez głowę to :" o nie! co ja tutaj robię".Jednak nie taki diabeł straszny jak go malują :-) Jestem na wyspie już ponad 2 lata i póki co żyję i mam się dobrze. Jeśli dostosujemy  się do wszelkich zakazów i nakazów , to ryzyko jest na prawdę niewielkie. Oczywiście, znajdziesz tu przepiękne plaże które są absolutnie zakazane i lepiej, by nie łamać przepisów, bo ryzyko obecności rekina jest na prawdę wysokie. Są to zazwyczaj plaże " otwarte" , z wysokimi falami, które stanowią pokusę dla wszystkich surferów. Na plażach otwart

Przeżyłam szkołę przetrwania!

Obraz
Uwielbiam przekraczać własne limity , ale tym razem to trochę przesadziłam. Wybrałam się do  MAFATE ! Kotlina górska  położona w sercu wyspy. Największą atrakcją tego miejsca jest to, że mieszkańcy nie mają samochodów .. I przemieszczają się szlakami górskimi... Jednym słowem życie toczy się tu w harmonii z naturą . Jak dla mnie idealne miejsce by poznać coś zupełnie nowego ... inną mentalność, inną kulturę, inny świat...  Spakowałam plecak ( jego waga była równa wadze mojego ciała) i powędrowałam. Oczywiście zero samochodów, taksówek i innych udogodnień cywilizacyjnych. Jedyną deską ratunkową jest helikopter , który w razie potrzeby, jest w stanie dotrzeć na miejsce (ps. nie polecam korzystać z tej usługi, cena to minimum 600 € za interwencję). Zabrałam dobre obuwie i podążyłam przed siebie. Droga nie była długa, jedynie 20 km tam i z powrotem, ale ścieżka nie należała do łatwych więc miałam wrażenie, że przeszłam ok 50km więcej niż to było zapisane na mapie. Strome zejścia

Śladem niewolnika Anchainga

Obraz
Mimo, że wyspa została zamieszkana dopiero w XVII wieku, skrywa w sobie wiele mrocznych legend i historii ... Jedną z nich jest legenda o ciemnoskórym niewolniku o imieniu Anchaing , który uciekł wraz ze swoją żoną by u uniknąć kary. Anchaing odnalazł idealne miejsce do zamieszkania, na szczycie góry na wysokości 1351 mnpm . Zbudował schronienie w rodzaju namiotu z liści i drzew i tak wiódł spokojne życie na wolności z żoną i siedmiorgiem dzieci przez około 10 lat . Jeden dzień zaważył na ich losie do końca życia... Anchaing rozniecił ogień w ciągu słonecznego dnia i takim oto sposobem został zlokalizowany i schwycony . Co stało się dokładnie z życiem niewolnika, tego nie wiadomo... Niektóre legendy głoszą, że Anchaing został zastrzelony, a rodzina wróciła do niewoli , inne znów głoszą, że niewolnicy uszli z życiem i zostali uwolnieni . Ja osobiście nie wierzę w tą drugą legendę... Biorąc pod uwagę, że w tamtych czasach niewolnik nie miał żadnych praw, myślę, że zemsta była krw

Cześć i czołem!

Obraz
Myślę, że nadszedł czas abym się przedstawił ! Jestem Phelsuma laticauda , czyli jednym słowem- Pan gekon . Inni mogą nazwać mnie małą kolorową jaszczurką , albo dniówką gruboogonowa  ale ja zdecydowanie wolę zachować swoją nazwę gekonika. Dlaczego? bo jestem wyjątkowym gościem;-)  Pochodzę z Madagaskaru , ale możesz mnie spotkać również na Komorach, na wyspie Réunion i Mauritius, na Seszelach jak i na Hawajach. Wiem, wiem, nie bywam w wielu miejscach na świecie, ale to tylko dlatego, że uwielbiam tropikalne temperatury i przepiękną przyrodę (zazwyczaj przpiękne zielone ogrody). Ze względu na mój wysublimowany gust, wybrałem najpiękniesze miejca na naszej planecie, a co !  Na Réunion trafiłem w 1975 roku, więc dość niedawno, ale uwielbiam to miejsce i nie zamierzam się stąd wyprowadzać. Mam sporo kuzynów... Ostatnio usłyszałem, że rodzina liczy ponad 900 gatunków , ale ja i tak czuję się wyjątkowy. Wszyscy mnie lubią, robią mi zdjęcia i podziwiają. Niczym gwiazda ;-) Ja n

Wycieczka w góry nie musi być hard.

Obraz
Czerwone szlaki, przedzieranie się przez rwące rzeki, noc na łonie natury... Trochę już przeżyłam ;-). Dlatego tym razem postanowiłam wybrać się w góry zupełnie rekreacyjnie . Jeden telefon do koleżanki i ekipa była już gotowa do wyjścia łącznie z dziećmi w wieku 5 lat, tak wiec można powiedzieć, typowy niedzielny wypad za miasto. Kierunek->  Bourg Murat . Miejscowość położona tuż obok wulkanu Piton de la Fournaise , ale otoczenie zupełnie odbiega od typowego wulkanicznego krajobrazu. Ja osobiście miałam wrażenie, że na moment przeniosłam się na polską wieś . Pastwiska, pagórki i mnóstwo zieleni. Weszliśmy na 30 minutowy szlak zwany Trous Blancs czyli Białe Dziury i podziwialiśmy przepiękną panoramę wyspy... Jak dla dzieci szlak okazał się strzałem w dziesiątkę ! Zero marudzenia, że za długo, że nogi bolą itp... Szlak był krótki, zero nadmiernego zmęczenia i co najważniejsze brak przepaści i innych zagrożeń, które mogą nam się przytrafić na czerwonych ś