Shark ! czyli jak to jest z tymi rekinami...

Obraz
Każdy z nas pamięta film "Szczeki", gdzie drapieżne rekiny tylko czyhały na okazje.  Nic w tym dziwnego, ze na sama myśl o rekinach dostajemy gęsiej skorki.   Tak też było w moim przypadku. Gdy przyjechałam pierwszy raz na wyspę, pierwsze co rzuciło mi się w oczy to przystań ratownicza z kolorowa flaga, która wskazywała na obecność rekina w oceanie, niczym w "Słonecznym patrolu" . Myśl, która przewinęła mi się przez głowę to :" o nie! co ja tutaj robię".Jednak nie taki diabeł straszny jak go malują :-) Jestem na wyspie już ponad 2 lata i póki co żyję i mam się dobrze. Jeśli dostosujemy  się do wszelkich zakazów i nakazów , to ryzyko jest na prawdę niewielkie. Oczywiście, znajdziesz tu przepiękne plaże które są absolutnie zakazane i lepiej, by nie łamać przepisów, bo ryzyko obecności rekina jest na prawdę wysokie. Są to zazwyczaj plaże " otwarte" , z wysokimi falami, które stanowią pokusę dla wszystkich surferów. Na plażach otwart

Wyspiarski dr House- czyli szpitale na wyspie Réunion

Tak jak od pewnego czasu zauważyłeś, testuję różne miejsca na wyspie i dzielę się z Tobą wszystkimi moimi doświadczeniami. Tak też się stało i teraz. Zatem dziś opowiem Ci nieco o wyspiarskiej służbie zdrowia


Mój pobyt w szpitalu nie należał do ochotniczych wizyt, zdecydowanie był to przypadek losowy. Poza tym do takich miejsc nie trafiam często, wiec z całą pewnością jest to dla mnie zupełnie nowe doświadczenie. Moje wcześniejsze wyobrażenie było dość stereotypowe, tzn. białe ściany, płatny telewizor (2 zł/1h), wieloosobowe sale i niemiły personel. Jedym słowem istny  horror... Jednak moja krótka wizyta w szpitalu zupełnie zmieniła nastawienie do tego miejsca.


 Na ostry dyżur trafiłam wcześnie rano. Od razu zostałam przyjęta na oddział, gdzie w ciągu kilku godzin przeprowadzono szereg kompleksowych badań, postawiono diagnozę i tego samego dnia trafiłam na blok operacyjny. Ku mojemu zaskoczeniu, na sali operacyjnej włączona była muzyka relaksacyjna :-) . Gdyby nie kroplówka, byłabym w stanie pomyśleć, że jestem w SPA. Tuż po wszystkim znalazłam się na indywidualnej sali, z prywatną łazienką, bezpłatnym telewizorem, jak i pilotem pozwalającym ustawić natężenie światła jak i rolety zewnętrzne. Widok z mojego pokoju wychodził na wejście do szpitala otulone ogrodem tropikalnym ( zatem rolet w ogóle nie zasłaniałam):-) Personel ?! Nic dodać, nic ująć. Przesympatyczne pielęgniatki i fachowi lekarze, zdecydowanie umilili pobyt w szpitalu.

 Jedyne zastrzeżenie jakie przychodzi mi do głowy to brak czasu na rekonwalescencję. Ze szpitala wyszłam już kolejnego dnia, a zwolnienie z pracy skończyło się po dwóch dniach po opuszczeniu murów szpitalnych. Trochę za szybko jak dla mnie...  I to jedyny minus.


Francuskie ubezpieczenie ( sécurité sociale - podstawowe, jak i mutuelle -  prywatne rozszerzone ubezpiecznie ) pokryło wszelkie koszty opieki szpitalnej, wszystkie lekarstwa w jakie musiałam się zaopatrzyć po wyjsciu ze szpitala jak i prywatne wizyty lekarskie tuż po operacji. 


Szczerze  przyznam, że kompletnie nie znam się jak ubezpieczenie podróży pokrywa pobyt pacjetów zagranicznych. W każdym razie, polecam zaopatrzyć się w dobre ubezpiecznie jak tylko wyjeżdżasz gdzieś na wakacje. 

A co do syndromu białego fartucha- don't worry, na wyspie Réunion to ci nie grozi ;-) 

A na koniec życzę duuuuużo zdrówka ;-)




Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Tropem ukrytego skarbu na Oceanie Indyjskim. Historia pirata LA BUSE

Shark ! czyli jak to jest z tymi rekinami...

Jeden ze szlaków którego nie znajdziesz w przewodniku! Wodospad Chaudron